Ostatni etap wycieczki autokarowej.
Po śniadaniu ponowna wizyta na placu Dżemaa el-Fna.Jaki było nasze zdziwienie gdy plac był prawie pusty.Było kilku sprzedawców,jednak artyści jak Ich nazwaliśmy znikli.Okazuje się że dopiero wieczorem zaczyna tu coś się dziać.Za dnia można lepiej przyjrzeć się całemu placowi oraz zwiedzić wąskie uliczki medyny.Polecam świeżo wyciskany sok z pomarańczy.Błogi smak cytrusa dojrzewającego w słońcu afryki,wyciskanego przy Tobie.Zwróćcie tylko uwagę czy czasem nie dostaniecie czegoś spod lady lub z lodówki bo to jest mieszanka soku z wodą.
Kilka szklanek "orzeźwienia" i w drogę do początku naszej przygody - Agadiru.
Jedziemy górami Atlasu które pozwolicie że się powtórzę są piękne.
Mamy zaplanowane jeszcze dwie atrakcje turystyczne.Pierwsza to dolina której nazwy nie pamiętam,druga do poczęstunek u berberów.
Podjeżdżamy do doliny a tam stragany,rzeźnik któremu sanepid zamknąłby interes na wejściu,restauracje,młyn oraz ubojnia kóz gdzie bez żadnych żenady przed turystami przy dźwiękach ryczących kóz obcinano im łby.Widok jak z horrorów,wyobraźcie sobie nasze miny.
Po takim widoku większość już miała dość więc szybko oblecieliśmy dolinę i podążaliśmy do berberów na poczęstunek.
Po przybyciu na miejsce można było poczuć się jak na czerwonym dywanie z tą różnicą że zamiast fotoreporterów znajdowali się drobni sprzedawcy którzy stali na całej długości naszego przejścia od drzwi autokaru aż po same drzwi właścicieli.Po takim powitaniu zwiedziliśmy cały dom.Ciekawe było to że osioł z psem mieli swoje "siedziby".............na dachu.Widać było prostotę wnętrza nie licząc telewizora oraz dvd.
Wspaniały poczęstunek złożony z pity i miodów oraz wszędobylska herbata miętowa.
Jeszcze tylko ścieżka z handlarzami ,autokar i wymarzony czas na relaks - 7 dni wypoczynku w Agadirze.